Fisher - pies ratowniczy
Koncepcja psa ratowniczego pojawiła się w Ustawie z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych. Do tej pory jednak jedyny kontakt z takim psem mieliśmy tylko podczas wizyt kolegi Pawła ze Szczecina i jego towarzysza Baweta. Pierwsze wzmianki o Fisherze usłyszeliśmy od Kasi - naszej ratowniczki już wiosną, gdy dzwoniła w sprawie pracy w obecnym sezonie. Wyraziła chęć przyjazdu z młodym labradorem, którego dostała od WOPR-u Bydgoskiego i którego szkoli na psa ratowniczego. Każdy, kto przyjeżdżał do pracy w naszej firmie wie, że baza ratownicza od zawsze była wypełniona zwierzętami. Psy ganiały ratowników, a ostatnio pojawił się nawet kot ;). Dlatego koncepcja przyjęcia ratowniczki z czworonożnym przyjacielem, dodatkowo szkolącym się na ratowniczego psa, brzmiała bardzo atrakcyjnie.
Pierwsze spotkanie
Kasia wraz z Fisherem pojawiła się na samym początku sezonu. Niestety, końcówka czerwca nie była zbyt łaskawa w pogodę, częste deszcze, chłodne powietrze i morze nie zachęcały do długich treningów. Pozostały jeszcze zabawy z naszym psem - Orisem nad wodą. Już podczas tych zabaw można było zauważyć żywy temperament Fishera oraz jego wrodzoną ciekawość do wody. Kasia oczywiście w ciągu dnia prowadziła z Fisherem treningi, zaznajamiając go z warunkami morskimi i przygotowując go w przyszłości do pracy w charakterze psa ratowniczego.
Niedosyt zwyciężył
Fisher jako przyszły ratownik pojawił się na bazie jeszcze raz tego lata. Okolice długiego sierpniowego weekendu ściągnęły go i Kasię na nasze plaże. Tym razem pogoda dużo bardziej łaskawa, w nocy fale, w dzień lampa i zerówka - nic, tylko trenować. Pierwsze treningi rozpoczęły się tuż przed zachodem. Kamil - jeden z naszych ratowników - poświęcił się i jako pozorant wszedł do wody, czekając na ratunek od Fishera. Pierwsze próby i już było wiadomo, że on ma to we krwi. Bez żadnego lęku pokonywał załamujące się fale, mknął nieprzerwanie do Kamila, który symulował osobę tonącą, a jedyną nagrodą dla Fishera była jego zabawka i brawa zebranych ratowników. Dzień chylił się ku zachodowi pora było wracać na bazę, niedosyt jednak pozostał...niedosyt, który zaspokoimy następnego dnia.
Dzień motorowodny
Dzień przywitał nas pięknym słońcem, stan morza zero - jeden idealne warunki na ćwiczenia motorowodne. Na pokład zgłosiła się również Kasia z Fisherem, która chciała tylko sprawdzić jak pies będzie się zachowywał w czasie rejsu. Jak się okazało Fisher bez problemu znosi trudy morskich podróży i co więcej, cały czas palił się do demonstrowania swoich umiejętności ratowniczych. Skoki z hybrydy do wody do pozoranta to dla niego nic trudnego. Każdy się dziwi skąd on to potrafi. W końcu pierwszy raz jest na łodzi. Kolejne akcje potwierdzają - Fisher to przyszły Pies ratowniczy. Bez dwóch zdań - on ma to we krwi! Kolejny dzień przyniósł nam nowe wyzwanie - przejażdżka na platformie ratowniczej. Tutaj znowu sukces! Bez żadnych oporów i strachu Fisher pływał ze swoją opiekunką. Z niecierpliwością czekamy na przyszły sezon i na ponowny przyjazd Fishera.